chociaż nasza podróż na Kubę odbyła się w zeszłym roku, wciąż jest żywym wspomnieniem i wzbudza w nas spore emocje, to, czego tam doświadczyliśmy i widzieliśmy wystarczyło, aby wróciły moje dziecięce wspomnienia z czasów PRL'u, gdzie godność człowieka znaczyła niewiele, za to liczyło się służalstwo i oddanie partii, która była "przewodnią siłą narodu",
planując wyjazd, koniecznie chciałem być na Kubie za życia Castro, aby móc zobaczyć ten skansen poprzedniej epoki, bawiła mnie myśl cofnięcia się o kilkadziesiąt lat wstecz, do czasów, sytuacji i stanu gospodarki, o jakim już w Polsce pamięta tylko pewna część społeczęnstwa, w końcu to już pokolenie wstecz... kiedy to mi się udało, byłem zawstydzony moim rozumowaniem - nie było zabawne patrzeć na biedę i zniewolenie ludzi pozbawionych podstawowych środków do życia, na obłudę, bezwzględność i wszechwładzę rządzących mających w pogardzie ludzi, którym powinni służyć,
nie było tak, że jechaliśmy tam nieświadomi niczego, po lekturze stron organizacji Solidarni z Kubą (www.solidarnizkuba.pl) i blogu Yoani Sánchez, Kubanki walczącej słowem z dyktaturą (www.desdecuba.com/generaciony_pl)