Tak, zaraz po turystach ich jest najwięcej. Bardzo nam się podoba ta popularność rowerów jako środka lokomocji - my również je lubimy. Zauważyłem, że najbardziej 'cool' jest wówczas, kiedy twój rower jest jak najbardziej zardzewiały - im bardziej pokryty miedzianym nalotem - tym lepiej. Miasto, chociaż widać z niego szczyty Monte Serra, nadaje się idealnie do jazdy na nich, nie jest rozległe, za to płaskie. To nie Edynburg, gdzie różnice wzniesień jednej ulicy przyprawiają o sporą zadyszkę.
Ten wyjazd to nasz pierwszy raz, kiedy korzystamy z CouchSurfing. Idea bezinteresownego goszczenia u siebie ciekawych ludzi ze świata wydała nam się już dawno bardzo ciekawa. Jednak do tej pory to nas odwiedzano, tym razem myśmy spróbowali stać się gośćmi. Wyszło świetnie, co tylko nas utwierdziło, że pomysł jest gody polecania innym. Może należy pomyśleć jeszcze o Hospitality Club?
Diego, który urzyczył nam kanapy kończy studia informatyczne. Mieszka tuż przy historycznym centrum Pisy. Jesteśmy mu wdzięczni za pokazanie, jego zdaniem (naszym jak się okazało póżniej również) najlepszej pizzy w mieście. Po raz kolejny okazało się, że to co najlepsze, nie jest przeznaczone dla turystów. Tym razem była to właśnie ta pizzernia, tak schowana w plątaninie wąskich i krętych uliczek Starego Miasta, że turysta nie ma szansy tam trafić, nawet przypadkiem. W obszernym pomieszczeniu pełnym ciężkich, solidnych mebli, gdzie na centralnym miejscu stoi wielki piec opalany drzewem, tradycyjną potrawą zajadali się wyłącznie Włosi.
I jeszcze co nas mile zaskoczyło, to odległość lotniska od centrum miasta - niewiarygodnie bliska!