Dublin - myślałem, że tu się mówi po angielsku, no może jeszcze w gaelic, ależ się pomyliłem...
Aby dostać się z lotniska do miasta kierujemy się do miejskiego autobusu. Ola wszelkie mające nam ułatwić poruszanie się po mieście notatki, jak nr lini autobusowych czy adresy hosteli, ma spisane z notesie, który był dodatkiem do miesięcznika Zwierciadło. Trzymając go w ręce wchodzi do autobusu, jeszcze przed prośbą o bilet, czyli odezwaniem się, co mogłoby zdradzać nasze pochodzenie, rozpromieniony kierowca pyta nas w ojczystym języku o pogodę w Polsce, bo zaraz po zakończeniu swojej zmiany leci na wakacje w swoje rodzinne strony. Zawiedliśmy go informując, że my ze Szkocji... Jak nas rozpoznał? Jego żona również czyta Zwierciadło.
Podobnie było w muzeum, kawiarni, przy kupowaniu bułki w sieci Subway o ulicy już nie wspominając, gdzie wydawało mi się, że angielski jest w mniejszości.
Tak, to wzbudziło nasze największe zdumienie, mimo wiedzy, że jest tam nas dużo, nie spodziewaliśmy sie jednak, że to będzie aż tak widoczne.
Wrażenie robią również inwestycje budowlane, te już skończone i te w trakcie realizacji, inwestycje, których sponsorem i motorem jest EU. Widać wyraźnie, że wszystko to jest nowe, mające swój początek w ostatnich kilkunasu latach, od kiedy Irlandia stała się członkiem Wspólnoty. Ciekawe, czy równie widoczne to będzie w Polsce?
Tutaj stare miesza się z nowym, całe szczęście, że puby są jednak stare i mają swój klimat budowany przez muzykę graną oczywiście a'live.